Usunięty Ekspert
Codzienność zmusza do życia w biegu, pośpiechu i totalnego braku czasu na wszystko. Nawet w dniach świątecznych wiele osób nie potrafi znaleźć chwili wytchnienia, aby odwiedzić groby bliskich oddalonych tylko o kilkaset metrów! Każdy robi co może, ale XXI wiek rządzi się swoimi prawami. Dlatego też często mamy "owoce" tego pośpiechu, tyle ludzi śpieszyło się, ale dużo z nich - niestety - na swój pogrzeb.
Wiemy, że jesteśmy chwilowo na tej ziemi, ale oddalamy myśl o finalizacji naszego powołania życiowego. Zawsze to co namacalne i doczesne będzie bliższe niżeli obiecana nagroda. Trzeba być na wyższym etapie rozwoju duchowego aby zrozumieć, że każdy nasz dzień nieuchronnie zbliża nas do końca naszej ziemskiej wędrówki. Nikt nie patrzy pod tym kątem, a bardziej: co zrobię? czego jeszcze nie mam a muszę mieć! I niejeden z nas myśli, że czas jest sprzymierzeńcem, że na pewno zdążę, nie muszę myśleć o rzeczach ostatecznych bo w mojej ocenie są starsi i oni mogą się zastanawiać;) Jak ja mogę umierać, kiedy mam plany na przyszłość, dom nieskończony, dzieci małe, samochód trzeba zmienić? Czy to podejście nie jest nasze, zwyczajne i takie ludzkie?
Ci wszyscy w czarnych workach, w kostnicach tak też właśnie myśleli; kto tam, żyjąc pełnią życia myśli o śmierci? Tak- kiedyś będzie, ale zawsze - kiedyś! Nikt nie chce myśleć, rozmawiać o tym co nieuniknione, ciągle temat niepopularny i często tabu.
Większość po Tamtej Stronie na pewno też tak myślała; marzenia, plany na lata ...a tu nitka życia zostaje przerwana NATYCHMIAST! Ci, którzy chorują mają więcej czasu na oswojenie się ze śmiercią i pozałatwianie ziemskich problemów. Najgorzej ludziom w pełni życia, zwyczajnie po ludzku wszystko przed nimi, a tutaj koniec i zamiast refleksji i świeczki na grobie bliskich jest....osobiste spotkanie już po Tamtej Stronie!
Stoimy nad grobami naszych bliskich i wtedy dopiero przychodzi chwila refleksji. Można zobaczyć smutek na twarzach i bardzo często samo płynące łzy.
Na pewno niejeden z nas, stojąc na cmentarzu wspomina ostanie dni, chwile z bliskimi; ileż rzeczy zostało nierozwiązanych, ile słów nie padło, które teraz cisną się na usta. Właśnie już po fakcie wiemy, że ktoś nam był tak bliski, że teraz odczuwamy ogromną pustkę. Niestety, jak żyli nasi najbliżsi mijaliśmy się w biegu, a jak padały słowa to na pewno nie te co teraz dławią i stoją w gardle. Stoi człowiek nad tym grobem bezsilny, malutki i nic nie może już zrobić, naprawić, zmienić.
Teraz wiemy, co chcemy powiedzieć, ale słowa padają w eter albo tylko ranią duszę. Zawsze było nie po drodze, nadmiar obowiązków, zmęczenie i zabijanie się o rzeczy materialne.
Bliżej było na wczasy zagraniczne niż do starych rodziców, teraz kiedy już czas się znalazł - ich niestety - zabrakło.
Wyrzuty sumienia zagłuszamy ogromnymi wieńcami, marmurami... jednak to są atrybuty ziemskie i im większy wieniec, tym ma mniejsze znaczenie u Stwórcy i większe zanieczyszczenie środowiska. Nie pomożemy nikomu bliskiemu tymi gadżetami, dusze potrzebują ugasić pragnienie, a to może nasza szczera modlitwa i światło. Nie wszyscy od razu oglądają Boga, cześć musi "uregulować" życiowe rachunki i my możemy im w tym pomóc.
Nikt nie dopuszcza do siebie myśli, ze mnie to też może, czy będzie kiedyś dotyczyć. Tak, widać, słychać codziennie o wypadkach, ale to jest daleko ode mnie, na jakiejś drodze...Owszem widać klepsydry, ale nie z moimi bliskimi, tylko to są ludzie, co odeszli. Wszystko jest, dzieje się, jednak ja jestem z boku, ponad tym wszystkim i każdy w większości z nas uważa - "mnie to nie dotyczy!"
Jak często życie weryfikuje to myślenie, widać każdego dnia! Wypadki na drogach, śmierci losowe oraz naturalne. Każdy ma swój własny scenariusz napisany przez Życie i każdy nasz dzień może być tym naszym ostatnim.
Ci co zetknęli się osobiście ze śmiercią albo otarli się o nią, mają inne spojrzenie na doczesność i przewartościowali swoje myślenie i podejście do spraw codziennych. Potrafią cieszyć się z małych rzeczy niezauważalnych dla większości ludzi. Doceniają każdy dzień, słońce, czy chociażby ludzki uśmiech.
Jednak nie wszystkim dane jest zaczynanie od nowa i dla większości zegar życia zatrzymuje się bezpowrotnie!
Żyjmy więc tak, aby chociażby w jakimś stopniu mieć na bieżąco pozałatwiane ziemskie sprawy i gdy nadejdzie nasza godzina mieć poczucie godnie przeżytego życia i odpowiedzialności za tych, co jeszcze zostają. Lepiej będzie nam patrzeć na ich utarczki życiowe bez poczucia winy - bo co jak co - świadomość nie umiera!
Wszak mamy Świętych obcowanie, a w tym okresie szczególnie możemy liczyć na Ich pomoc i wstawiennictwo:) Dwa równoległe Światy istnieją, zazębiają się i uzupełniają.
Historie z życia