Róża
Pierwsze zauroczenie przemija po upływie roku, dwóch lat, nieraz później. Takie po prostu jest życie. Tempo życia, praca ponad miarę, nie sprzyjają zacieśnianiu więzi... Podejmując decyzję o zawarciu małżeństwa, dwoje ludzi /zazwyczaj młodych/zakłada, że bedzie sielankowo. Na pewno związek powinien być oparty na zaufaniu i lojalności. Dotyczy to sfery psychicznej i fizycznej naturalnie. Partnerzy zwierzają się sobie z sukcesów, porażek... Tak tworzy się emocjonalna więź. Para robi dalekosiężne plany na przyszłość. Zwykle są one mało realne, ale są..jest konwersacja. Wypowiadają nawzajem opinie o kolegach z pracy, o klimacie tam panującym...Reasumując, PARTNER TO PRZYJACIEL. Układ taki pozwala się ze sobą integrować coraz bardziej i bardziej. Każde z partnerów jest przez drugie zauważone, wysłuchane, docenione.
Dlaczego zatem upływ czasu te sielsko- anielskie klimaty hamuje? Nie ma co uogólniać oczywiście, ale z reguły wygląda to tak, jakbyśmy sobie sami wprowadzili reżim domowy. Nie ma po latach konwersacji, która była, małżonkowie zamykają sie w swoich pokojach, odgradzają sie "murem". Dlaczego? Ano dlatego, że np. jedno zawiodło drugie w jakiejś materii, że jedna ze stron przekazuje ich tajemnice osobom trzecim, wykorzystuje słabości, ośmiesza, upokarza. Uświadomienie, że nie można liczyć na dyskrecję osoby najbliższej jest przytłaczające. To sprawia, że nie "otwieramy się" jak kiedyś przed laty. Szukamy wtedy powierników i przyjaciół poza domem. Osoba onegdaj najbliższa staje się niepotrzebnym balastem, a niekiedy wrogiem.Taki stan rzeczy pogłebia się, bo nie rodzi ochoty na jakąkolwiek konwersację. Patrzymy na osobę ,która dzieli z nami życie w sposób tzw. nawykowy. Nie zadajemy sobie trudu, by poznać jego kłopoty, potrzeby. Wydaje nam się, że poznaliśmy "połówkę" aż za dobrze....niestety z negatywnej strony. Nie ma miłych słów, gestów, przytulenia i nie ma seksu.
Traktujemy się jak przedmioty i wyznaczamy sobie rolę i miejsce. Wykreślamy z życiorysu słowo BLISKOŚC. Tłumaczymy to nawałem obowiązków, zmęczeniem, brakiem czasu. Każdy pretekst jest dobry by się omijać wielkim łukiem. Skutkiem takich relacji jest ZDRADA. Jeżeli jest długotrwały rozpad w relacjach to na rekonstrukcję nie ma co liczyć. Rozmawiamy li tylko o organizacji spraw domowych. CZY TAKI MUSI BYĆ FINAŁ??? Nie!!!!! Byłoby dobrze, by rozmowa dwojga niegdyś ludzi nie była przekładana z dnia na dzień bo jest trudna...Trzeba zadać sobie pytanie jakie są naprawde jeszcze uczucia do poślubionej osoby?? Czy wszystko wygasło?? Czy jest iskierka nadziei??? Co zrobić by więź odżyła i była serdeczna?? Sami odpowiedzcie sobie na ile WASZ związek ma szanse przetrwania...a ja życzę sukcesów i MIŁOSCI...
*Róża*
Porady życiowe, Historie miłosne, Historie z życia