Usunięty Ekspert
Każdy z nas miał zapewne taki okres w życiu, że świat mu runął jak domek z kart, a cała sytuacja wydała się bez wyjścia! Wtedy różnie ludzie się zachowują, czy reagują. Jedni zamykają się w sobie, drudzy krzyczą na cały świat jak im jest źle, inni szukają pomocy właśnie u doradców duchowych! I właśnie ten temat chcę przybliżyć.
Na dowód tego, że i wróżka może być w potrzebie opowiem o moim spotkaniu z inną wróżką. Miałam ogromny życiowy problem i trzeba było dokonać życiowego wyboru! Dużo łatwiej jest komuś doradzić, być obiektywnym i spojrzeć na problem z boku, jednak gdy to już nas samych dotyczy, wtedy nie jesteśmy w stanie obiektywnie wszystkiemu się przyjrzeć. O okolicznej konkurencji mogłam zapomnieć, bo każda mnie zna:( Pomyślałam o znanych paniach z telewizji. Przypomniałam sobie program jednej pani prowadzącej i postanowiłam do niej właśnie napisać. Była taka wrażliwa, opowiadała o swoim mało udanym życiu. Jak w wieku 45 lat musiała wszystko zaczynać od nowa, wyszła bez niczego itd....Nikt więcej tak jasno nie opowiadał o swoich problemach; była idealną kandydatką dla kogoś w potrzebie. Z ufnością odszukałam kontakt do najlepszej wróżki (na jaką sama się wykreowała) i napisałam! Wyjaśniłam, że nie mogę zadzwonić, że proszę o odpowiedź listowną (jeszcze wtedy nie miałam internetu) poprosiłam o numer konta i poczekałam do...dziś:( Pani dalej w telewizji snuła swą epopeję i "pomagała" wszystkim zagubionym kobietom!
Po dwóch tygodniach już wiedziałam, że pani owa pomaga ale sobie i zwróciłam się do osoby, która nie "przeszła" tyle co jej koleżanka, nie wylewała krokodylich łez przed kamerą, zwyczajnie odpowiadała i mówiła o ogólnych sytuacjach oraz proponowała rozwiązania. Odpowiedz otrzymałam praktycznie natychmiast, potwierdziła mnie tylko w moim przekonaniu co do tej a nie innej decyzji. Co do mojej córki pani miała inne zdanie niż ja, czas pokazał, że ja miałam rację i od tamtego czasu nie skorzystałam już z usług żadnej koleżanki po fachu! Podobno nie można sobie wróżyć, ja mogę i zawsze to, co sama sobie podpatrzę jest święte. Nie oglądam już "znanego" programu i jak słyszę, czy widzę kogoś tak "rozumiejącego" innych to mam przed oczami ową panią co dalej jest w programie i "pomaga". Co z tego, że pięknie mówimy, podajemy siebie za przykład i w chwilach próby zostaje tylko niesmak i puste jak echo słowa.
Jak do mnie ktoś się zwraca pomagam na tyle, na ile potrafię, staram się patrzeć obiektywnie, daję jakieś alternatywy ale co z nimi ktoś zrobi to ja już na to nie mam wpływu. Mam namacalne przykłady kobiet, które skorzystały z moich rad i nawet byłam u dwóch pań na parapetówce:) w ich własnym już lokum i widziałam ich NOWE I UDANE ZYCIE!
Nie ma sytuacji bez wyjścia, są tylko czasami niewłaściwi ludzie na naszej drodze. Nie trzeba się poddawać, a szukać dalej, ja też jestem żywym przykładem!
Porady życiowe, Historie z życia