Poleć znajomemu

Wpisz poniżej adres email znajomego, aby polecić mu tę stronę!
Możesz wpisać kilka adresów, rozdzielając je przecinkami


Podpisz się, aby twój znajomy wiedział od kogo jest wiadomość:

Tekst załączony do wiadomości


wizytauwrozki
Newsletter
Źdźbło w czyimś oku...
Autor:
Usunięty Ekspert

W sąsiednim budynku jest zakład poligraficzny. Prowadzi go pan „około czterdziestki” i pewnego razu zmuszona byłam skorzystać z jego usług, gdyż miałam przerwę w Internecie a musiałam coś wysłać. Pan był bardzo uprzejmy nawet nie wiedział, że jestem jego sąsiadką. Załatwiłam co miałam załatwić i w drodze rewanżu podałam wizytówkę (mam dwustronną) ze stwierdzeniem: "Może kiedyś ja panu..." Pan się uśmiechnął i odwrócił na drugą stronę. Wtedy jego uśmiech zastygł, a pan już mniej kurtuazyjnie stwierdził: "Pani grzeszy, to jest opętanie, nie można używać kart, itd." Zrobiło mi się głupio, jak chyba każdemu w takiej sytuacji, ale bardzo szybko zapytałam, czy zna jakiś konkretny i namacalny przypadek, kiedy ja swoją działalnością komuś zaszkodziłam? W odpowiedzi padło: „Unikam takich jak pani. Bóg to potępia a w ogóle to nie ma Boga!” „Tak? – zapytałam - a kto jest w takim razie? Czemu wobec tego wypowiada się pan na tematy, których nie zna i w które nie wierzy? Co pan wie na temat wiary, kościoła i Boga?” Pan tylko emocjonalnie stwierdził, że kiedyś takie jak ja to palono na stosie!
Podziękowałam za pomoc i "rozmowę" i wyszłam z postanowieniem, że zdobędę datę urodzenia tego "prawego człowieka"! Długo nie musiałam czekać, gdyż praktycznie na drugi dzień odwiedziła mnie moja koleżanka redaktorka i rozgoryczona odpowiedziałam jej o moim sąsiedzie. Kolejny raz się przekonałam, że w naszym życiu nie ma przypadków i wszystko odbywa się wedle życiowego scenariusza.  Koleżanka zaczęła się śmiać i powiedziała, że z X chodziła do podstawówki. Pochodzi on z rozbitej rodziny. Ma żonę i córkę oraz.... "przyjaciółkę" w postaci jej koleżanki, a ona jest ich „łącznikiem”! Żaden więc problem poznać datę jego urodzenia; pójdzie i zapyta! Tak też uczyniła.
Mając solidne podstawy w postaci daty jak i pomocy koleżanki dopięłam swego. Mężczyzna z problemami, kontrowersyjny, słaba psychika, chwiejny kręgosłup moralny… i  właśnie ktoś taki mnie osądził!
Mając takie kontrargumenty i urażoną dumę ponowiłam wizytę u mojego sąsiada. Pan powitał mnie zmieszany, już bez żadnej agresji i awersji. Od razu powiedziałam, że zajmę tylko chwilkę i dodałam: „Źdźbło w moim oku pan dostrzegł, a belki w swoim już nie! Jak żona i córka zapatrują się na pana poczynania; czy żona jest świadoma pańskiej "prawości"?” Pan przybrał kolor świeżo malowanej ściany i dodał, że on w zasadzie to „nic do mnie nie ma”, że miał zły dzień i tak się zachował, że mu przykro itd. Powiedziałam, że znam uczucie przykrości i sądzenia bez obrony, dodałam: „ Taką miarką nam odmierzą, jak i my mierzymy”, oraz podobne wersety bo akurat Pismo znam bardzo dobrze, gdyż wielokrotnie mogłam użyć tego argumentu, przyjmując chociażby "uświadomionego księdza" przez sąsiadów po kolędzie;) Pan nie miał gdzie oczu podziać, ponownie przepraszał i oczywiście chciał zakończyć temat. Powiedziałam, że na pewno więcej tego pana nie będę odwiedzać, a jak będzie on miał niepowetowaną  chęć znowu kogoś osądzić, to niech najpierw pozna przeciwnika… i wyszłam. Od tamtego czasu nie zamieniliśmy słowa, oprócz grzecznościowego „dzień dobry” i wcale mi nie brakuje owego kontaktu;)

Kategorie:

Porady życiowe, Historie z życia

KOMENTARZE:

Wiaterek ocena5
(2012-06-23 21:45:20)
Ciekawy artykuł.
Copyright 2010 © Wizytauwrozki.pl