Róża
Aby lepiej zrozumieć opisaną przeze mnie sytuację należy cofnąć sie co najmniej 30lat.... opisywana kobieta/ nazwijmy ją Anna/ była jedynaczką. Rodzice dobrze usytuowani, na stanowiskach. Podczas studiów matka Anny poważnie zachorowała na raka..choroba robiła postępy i matka Anny wkrótce zmarła /przed ślubem Anny 2 miesiące/Anna w żałobie, pełna smutku zmienia statut z "wolny" na "zamężna". W niedługim czasie pojawia sie na świecie syn, za dwa lata córka. Anna zajmuje sie dziećmi i utyskuje na życie ze nie ma znikąd pomocy /jej ojciec jeszcze pracował, a mąż tez miał szereg obowiązków, które uniemożliwiały przebywanie z rodziną ile by chciał/. Obiecuje sobie, że jak jej dzieci sie usamodzielnią i będą Mie c dzieci ...poświeci im się bez reszty.
Czas mijał, dzieci rosły, pokończyły studia, objęły prestiżowe stanowiska. Anna wraz z mężem , który dalej realizował sie zawodowo pobudowali dom /odpowiednio duży aby zamieszkały w nim dzieci z rodzinami/..najpierw ożenił sie syn i zamieszkał na piętrze wraz z żoną...wkrótce wyszła za mąż córka. w rodzinie syna przyszła na świat córka... Anna cała podekscytowana "ruszyła "z pomocą..nagminnie narzucała sie z obiadkami, ze spacerkami...doprowadziła synową raz i drugi do "szewskiej pasji". wszak synowa chciała tylko tam mieszkać ..z mężem i córką..mieli różne wejścia. czuła sie inwigilowana przez Annę i nachodzona o różnej porze dnia. zaczęły sie kłótnie. Anna coraz bardziej sfrustrowana ze nie doceniają jej pomocy, synowa ze nie może postępować tak jakby chciała.. relacje do dziś tylko sie pogarszają z dnia na dzien. nie ma w tej sytuacji "złotego środka"... wspomnę jeszcze o córce i jej rodzinie. córka i jej mąz to typowe małżeństwo xxi wieku /praca od rana do wieczora/..kasa i prestiż to podstawa..wycieczki zagraniczne po parę razy w roku to norma....ale to ich sprawa!!!!!! Kiedy córka Anny przychodzi późno z pracy Anna podstawia zięciowi obiad..po co...dlaczego...nie wiem...ale wiem ze to nie jej rola a jej córki..i tak powoli zmierzam do meritum. córka poświęcająca sie pracy zatraciła sie w niej, nie chce zdecydować sie na dzieci mimo ze Anna tak bardzo chciałaby je wychować, oddaliła sie bardzo od męża bo sie mijają w biegu...niedawno słyszałam ze sie rozwodzą..mają inne oczekiwania wobec zycia....
Co w tym artykule chciałam przekazać???? Zakodowane głęboko w podświadomości Anny myśli i niezrealizowane marzenia oraz chęć pomocy najbliższym była tak silna, ze zatraciła sie w nadgorliwości. nie pytała nawet najbliższych czy tego chcą. to ona ma plan i to ona go realizuje bez akceptacji. jest na emeryturze. Zamiast iść do kina, teatru, pojechać do spa, do sanatorium, unicestwia sie i sprowadza swoją osobę do roli sprzątaczki i pomocy domowej targającej po 5 siatek zakupów /wszyscy w rodzinie mają auta/...Rodzi sie coraz większa frustracja i "droga donikąd"....córka rozwiązuje teraz dylematy rozwodowe a mamusia cierpi i d a l e j d o r a d z a...
Mamuśki dorosłych dzieci...a p e l u j e do was !!!!!Z y j c i e w ł a s n y m z y c i e m...i dajcie żyć innym jeśli naprawdę ich kochacie...
*Róża*
Porady życiowe, Historie z życia