Róża
Jest rok 1985. Jola po 5 letnim urlopie wychowawczym wraca do pracy. Dwóch synów oddaje do przedszkola. Jest znów spełniona ambicjonalnie. Mąż jest na etacie i ma jeszcze działalność gospodarczą. Jola ma 27lat. Mąż 30. W owych czasach o pracę łatwiej było w zawodzie wyuczonym niż dziś, Jola pracuje i wychowuje dzieci. Pracuje głównie w męskim gronie, bo taki ma zawód. Wśród nich jest Waldek i z nim nawiązuje się romans. Jest od niej młodszy, świeżo po ślubie. Mieszka z teściami i utyskuje "pod nosem" na taką dyskomfortową sytuację... Od słowa do słowa nawiązuje sie "nić porozumienia”. Zaczynają się spotkania poza pracą.... Waldek zaczyna sie obawiać o swoją rodzinę. Odchodzi z pracy. Zmienia na inną /w owych czasach nie było takich problemów z zatrudnieniem jak dziś/ niestety takie rozwiązanie tez nie pomaga... Znają sie juz 3 lata i Jola nie daje za wygraną. Prosi, stawia ultimatum. Waldek wreszcie oznajmia zdesperowanej że zostanie ojcem. Jego żona jest w ciąży.
Jola odpuszcza...cierpi, oddala się emocjonalnie od męża... Nie potrafi odbudować z nim relacji. Czas robi swoje. Rany powoli zabliźniają sie... Mijają l a t a... Syn Waldka /mający juz 23lata/ jedzie z narzeczoną autem, są szczęśliwi, planują ślub... Z naprzeciwka jedzie tir i taranuje ich. Auto staje w płomieniach. Narzeczona ginie na miejscu, a syn Waldka z wieloma poważnymi obrażeniami trafia do szpitala. żyje jeszcze 2 tygodnie i umiera w ogromnych cierpieniach. Jola zupełnie przypadkiem, dwa tygodnie po tragedii dowiaduje się co spotkało jej "miłość młodości'. Wracają wspomnienia i p r z y c z y n a r o z s t a n i a. To dla syna wszak Waldek zrezygnował z miłości. Dochodzi do spotkania dwojga dojrzałych ludzi, których kiedyś łączyła gorąca miłość... Waldek przyznał Joli, ze nigdy nie pogodził sie z ich rozstaniem… Pytał o synów Joli, o ich kariery i...zapłakał. Powiedział: "przegrałem życie..nigdy juz po rozstaniu z Tobą..nie byłem szczęśliwy. Tylko syn dawał mi nadzieje na to, ze postąpiłem kiedyś dobrze z miłości do niego". Jola pocieszała. Mówiła o więzi, jaka łączy Waldka i jego zonę po przeżytej traumie...
Były jeszcze 2 może 3 spotkania i rozmowy. Waldek chciał opuścić żonę, bo jak twierdził, nic go juz tam nie trzyma. Jola okazała sie dojrzalsza emocjonalnie i powiedziała: "Z tą sytuacją juz musicie uporać się sami". Odgrzewanie tego, co było nikomu już nie przyniesie pożytku....
Kochani....czemu to opisałam??? Znajoma, która mi to opowiedziała stwierdziła bardzo mądrze, że niczego w życiu nie da sie zaplanować... bo co ma być i tak będzie i energia z góry, karma nasza jest tu wykładnikiem. Nie ma d o b r a i n i e m a zła... Jest przeznaczenie. Jest ktoś, kto reguluje za nas wszystkie sprawy. Nie raz po latach przychodzi zapłacić za chwile słabości..w tej lub innej formie...bo takie jest życie.
*Róża*
Porady życiowe, Historie z życia